grudnia 08, 2020

Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość - Cienie przeszłości ~ Patrycja Zdanowska


Zaczynając lekturę danej książki, czytelnik ma względem niej pewne oczekiwania. Wiele czynników wpływa na to, co chce dostać odbiorca w swoje ręce. Sięgając po romans mafijny i sugerując się jedynie opisem, liczyłam na lekką, nieco mroczną historię, skomplikowanych bohaterów i dużą dawkę emocji, jednak już pierwsze strony powieści sprowadziły mnie na ziemię. Cienie przeszłości okazały się jednym wielkim rozczarowaniem. 

Gdy Klarze wydaje się, że w końcu udało jej się znaleźć chłopaka idealnego, z którym spędzi resztę życia, odkrywa, że Aleks zdradza ją z szefową. Rozczarowana kobieta postanawia uciec z Warszawy i zaszyć się u przyjaciółki w Sopocie. Już w drodze do nowego miasta Klara spotyka nieziemsko przystojnego Nicolasa. Mężczyzna z przytupem wkracza w jej życie. Pomiędzy parą tworzy się gorące uczucie, pełne namiętności i pożądania. Bajki jednak nie istnieją. Klara szybko przekonuje się, że Nicolas ma wiele różnych oblicz. Czy wydarzenia teraźniejszości i przeszłości pozwolą im na wspólną przyszłość?

Długo zastanawiałam się od czego zacząć. Doszłam do wniosku, że "od najgorszego" jest najlepszą opcją, dlatego kilka słów o języku. Podczas czytania odniosłam wrażenie, jakby książka nie przeszła redakcji i korekty. W Cieniach przeszłości pojawiają się długie i skomplikowane zdania, przy czytaniu których czytelnik się męczy. Nie można nie wspomnieć także o niestosowności stylu. Kobieta zraniona, wkurzona, zniesmaczona zachowaniem chłopaka mówi przyjaciółce o tym, że mężczyzna "od jakiegoś czasu [...] unikał kontaktów erotycznych", a przyłapała go na kuchennym stole, "przy którym spożywali wspólne posiłki". Ta sama kobieta potrafi w rozmowie z tą samą osobą przeklinać i mówić bez skrępowania o seksie. I w tym momencie warto przytoczyć słowa Jolanty Maćkiewicz, które pojawiły się w zadaniu maturalnym znalezionym na stronie CKE: "Stosowność w odniesieniu do słownictwa to wybór wyrazu odpowiedniego do tematu i sytuacji". Z życia zaś wiemy, że z kontaktach z bliskimi osobami nie będziemy używać stonowanego, oficjalnego słownictwa, zwłaszcza w momentach pełnych negatywnych emocji. W książce Patrycji Zdanowskiej sytuacje takie pojawiają się wielokrotnie, co jest dość irytujące i wybija z rytmu czytelniczego, a w połączeniu z literówkami, przesuniętymi linijkami (co już jest kwestią bardziej techniczną) czy kilkoma bezsensownymi opisami sprawia, że lektury książki nie można nazwać przyjemnością. 


Warto poświęcić chwilę kreacji Klary i Nicolasa, a także relacji, jaka powstała pomiędzy tymi postaciami. Zacznijmy od kobiety. Klara w domyśle miała być niezależną kobietą, która przez jakiś czas stara się opierać wdziękom Nicolasa. W domyśle... W praktyce obchodził ją jedynie pociąg seksualny odczuwany względem mężczyzny. Wspomnieć trzeba także o prezentach, których nie chciała przyjmować, jednak za każdym razem, gdy Nicolas coś jej kupował, ona się nie opierała "bo jemu przecież się nie odmawia". Teoretycznie był to dla niej obcy mężczyzna, od którego nawet próbowała się odciąć, bowiem czuła, że skrywa on jakieś tajemnice. W praktyce, była na każde jego zawołanie, a chodzenie w sukienkach za kilkanaście tysięcy, nowy samochód czy drogi naszyjnik nie wydawały się kobiecie niczym wielkim. Nawet odkrycie mrocznej strony mężczyzny nie przeszkadzało jej w tym, by już po chwili uprawiać seks. 

Nicolas mógłby być ciekawą postacią. Początkowo nawet miałam nadzieję, że okaże się jasnym punktem powieści. Na moje nieszczęście okazał się on tak samo dwuwarstwowy jak Klara. Samo spotkanie Klary wystarczyło, by Nicolas, nie zważając na ryzyko, zerwał z dziewczyną, z której rodziną łączyły go stosunki biznesowe, zaś kilkukrotny stosunek seksualny nauczył mężczyznę kochać. Z faceta, przy którym kobiety z "niewinnych" zmieniają się w "kokietki" (a dokładniej mówiąc, nawet szara myszka chce wziąć jego penisa do ust), Nicolas przeistacza się w zmartwionego kochanka, pragnącego dać zdominować się tej jedynej. 

Myślę, że warto nakreślić obraz zachowań tych postaci, by pokazać, jak słabo zostały one wykreowane. Zarówno Klara, jak i Nicolas mówią jedno, robią drugie. Brak im głębi, pewnego rodzaju skomplikowania, które zawsze pojawia się w relacjach międzyludzkich, ponadto ich zachowania często pozbawione są logicznego sensu. Zamiast angażować czytelników w swoje historie, bohaterowie jedynie zniechęcają do lektury.

Myślę, że najlepszym punktem całości jest fabuła. Gdyby nie słabo nakreśleni bohaterowie oraz język, przez który czytanie Cieni z przyjemnością jest niemożliwe, być może byłaby to dobra książka. Historia nie jest wyszukana i oryginalna, a jednak ma w sobie coś, co intryguje. Opowieść ta mogłaby zafascynować i oczarować miłośniczki burzliwych relacji miłosnych, w których motyw romantyczny przeplata się z mafijnym. Mógłby to być przyjemny odmóżdżacz, który dostarczy czytelniczkom całej gamy emocji. Szkoda, że tak nie jest. 

Cienie przeszłości to słaba książka. Nie sposób doszukać się powodów, dla których mogłabym ją polecić. Słaba kreacja bohaterów, zachowujących się w sposób niezwykle irytujący, a także pozostawiający wiele do życzenia język sprawiają, że z lektury powieści nie sposób wynieść żadnej przyjemności. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce, Patrycji Zdanowskiej.

Autor: Patrycja Zdanowska
Tytuł: Cienie przeszłości
Wydawnictwo: Ridero
Data wydania: 30 października 2020
Moja ocena: 2/10

5 komentarzy:

  1. Szkoda że książka okazała się tak słaba. Nie będę jej szukała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę zatem omijać ją szerokim łukiem. Szkoda, bo lubię takie klimaty. Ale jeśli książka rozczarowała, jestem na nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety tego typu książki często zawodzą :/

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Chwila kultury , Blogger